Pan Alojzy był jedną z najmłodszych ofiar polityki hitlerowskiego okupanta. W wieku dwóch lat został odebrany swojej matce i przekazany w celu germanizacji do bezdzietnej rodziny niemieckiego oficera i członka partii nazistowskiej. W ten sposób niemiecki okupant potraktował z całą bezwzględnością około pół miliona polskich dzieci. Po wojnie swoich prawdziwych rodziców odnalazło tylko około 10% z nich. Polskie dzieci porwane przez hitlerowców należały do 1 380 000 młodych Polaków, którzy stracili życie w czasie drugiej wojny światowej. Do germanizacji zakwalifikowano tylko dzieci spełniające kryteria „aryjskiej urody”. Dwuletni Alojzy miał to „szczęście”, że jako ofiara polityki germanizacyjnej trafił do rodziny niemieckiej, która zaliczana była do najwyższego statusu społecznego i ekonomicznego w III Rzeszy. Owa rodzina należała do elity dowódczej i partyjnej. Zgodnie z polityką nazistów, opracowana jeszcze przed wybuchem wojny, każda „prawdziwa” rodzina niemiecka powinna wychować 4 synów. Zakładano, że w czasie wojny zginie dwóch z nich, a pozostali w swoich rodzinach będą przekazywać wartości aryjskie. W ten sposób naród niemiecki miał zwiększyć swoją populację i objąć w panowanie ziemie od Atlantyku po Ural. Zanim dzieci polskie trafiły do swoich „nowych” rodziców musiały jakiś czas spędzić w obozach przejściowych. Jednym z takich obozów był obóz w Łodzi przy ulicy Przemysłowej. Był to jedyny w Europie obóz koncentracyjny dla dzieci (od 3 roku życia). Wobec dzieci tęskniących za rodzicami i przeżywającymi nocne koszmary stosowano przemoc fizyczną i odpowiedzialność zbiorową, a stan ich psychiki kontrolowali eksperci – oficerowie SS. Kilkuletnie dzieci zmuszane były do oglądania egzekucji swojego pięcio letniego kolegi, którego powieszono za kradzież kromki chleba. Mały Alojzy zamieszkiwał w tym czasie w pokoju siedmio osobowym – jego mieszkańcy mieli od 3 do 6 lat. Jedyną dopuszczalną zabawą była zabawa w wojsko: chłopcy wcielali się w rolę niemieckich żołnierzy i zdobywali konstrukcje wznoszone z krzeseł, które udawały fortyfikacje Rosjan. Dzieci, które nie przeszły pozytywnie selekcji uśmiercano zastrzykiem fenolu w serce. A kiedy już kończył się półroczny pobyt w niemieckiej rodzinie dziecko posiadając nowe imię i nazwisko otrzymywało także drzewo genealogiczne o niemieckich aryjskich korzeniach. Jak na ironię kilkuletni Alojzy-dziecko Polaków- a więc narodu skazanego na zagładę i uważanego przez Niemców za gorszy rasowo, czuł się bezpiecznie w otoczeniu hitlerowskich dygnitarzy, którzy często odwiedzali jego niemieckich rodziców. A gdy kończyło się życie III Rzeszy, uzbrojony w „pancerną pięść” wraz z innymi kolegami został wysłany do walki z wrogami nadciągającymi z Zachodu. Szczęśliwie przetrwał zawieruchę wojenną i po 12 latach germanizacji powrócił do swojej polskiej rodziny. Lecz nie był to powrót łatwy, bo germanizacja pozostawiła wiele śladów w psychice nastoletniego już Alojzego. O swoim porwaniu i trudnym dorastaniu opowiedział w książce „Szkoła janczarów”, do której przeczytania wszystkich zachęcamy.
Jarosław Komara
{gallery}porwania{/gallery}